Vita Liberata 30.09.2016
Czy tylko mnie to co się dzieje za oknem dobija?
Kocham jesień, ale chyba ona mnie nie. Uwielbiam jesienne outfity, zapach powietrza, kolory i ten spokój natury. Będę jednak tęskniła za kilkoma rzeczami, które dawała nam wiosna i lato.
Za opalenizną na przykład.
Z ratunkiem przybywa Vita Liberata i ich samoopalacz. Do sztucznej opalenizny podchodziłam zawsze z dużą rezerwą ( solarium się wręcz boję). Jednak po tylu ochach i achach jakich się o tych produktach naczytałam — postanowiłam je wypróbować.
200ml balsamu ( rękawica w komplecie) to koszt lekko ponad 100zł. Produkt ten przeznaczony jest do całego ciała i do twarzy. Jego formuła pozwala na pokrycie niewielką ilością balsamu sporej powierzchnię skóry.
Przed nałożeniem samoopalacza należy wykonać peeling. Ja wybrałam ten pięknie wyglądający od Yasumi. Pamiętajcie by nie nakładać na skórę w tym czasie olejków ani innych balsamów.
No i pora na gwóźdź programu!
Ponieważ bardzo bałam się smug, plam i innych samoopalaczowych efektów ubocznych nałożyłam go bardzo precyzyjnie ( mniej na kolana, łokcie i stopy) i rozsmarowywałam go małymi,kolistymi ruchami w dość szybkim tempie.
Lew noga to efekt dwóch bardzo delikatnych nałożeń ( nakładałam tylko tyle produktu ile było konieczne do minimalnego pokrycia skóry).
Więcej produktów Vita Liberata znajdziecie na instagramie Vita Liberata Poland
Buty to moja jesienna propozycja od Brilu.pl do zobaczenia również tutaj.